reklama
Kategorie

Mieszkańcy Tychów domagają się w Szpitalu Wojewódzkim oddziału urazowego dla dzieci

reklama

Syn pana Marka miał wypadek. Zwichnięta kostka z minuty na minutę bolała coraz bardziej. Choć najbliższy szpital był w odległości kilkuset metrów, to mały Kacper z rodzicami musiał jechać do innego, oddalonego o prawie dwadzieścia kilometrów. – Nie daj Boże, że człowiek by samochodu nie miał, to chyba taksówka zostaje, bo nikt nie może patrzeć jak dziecko cierpi – mówi Marek Żelazowski, mieszkaniec Tychów. Choć w Tychach są dwa szpitale, to w żadnym z nich nie ma oddziału urazowego i rehabilitacyjnego dla dzieci. Najbliższa taka placówka jest dopiero w Katowicach. Nawet mało poważny uraz kończy się wizytą w Ligocie. Mieszkańcy Tychów postanowili zaprotestować. Opozycyjni radni przygotowali petycje do władz miasta, w której domagają się uruchomienia w Szpitalu Wojewódzkim oddziału, który mógłby się zająć takimi małymi pacjentami. – Tychy są miastem bogatym, dlatego nam się należy, a też okoliczni mieszkańcy by korzystali, powiat bieruńsko-lędziński. Przecież nie może być tak, że wszyscy jeździmy do Ligoty, to co cała Polska ma jeździć do Warszawy, bo jest jeden oddział? – pyta Marek Gołosz, radny Tychów, PiS.

 

W kilka dni pod petycją podpisało się kilkaset osób. Władze Tychów odpowiadają – na tę chwilę nie ma możliwości, żeby taki oddział powstał. – Wymaga to nie tylko specjalistycznej kadry chirurgów dziecięcych. Dziś to bardzo rzadka specjalizacja i skompletowanie całego zespołu mogłoby się okazać trudnym zadaniem, a po drugie wymagałoby to odpowiedniego zaplecza – wyjaśnia Ewa Grudniok, rzecznik prasowy UM w Tychach. Tego na razie nie ma w obydwu tyskich placówkach. Uruchomienie oddziału urazowo-rehabilitacyjnego, jak mówią specjaliści, kosztuje kilkadziesiąt milionów złotych. Na taki wydatek nikogo tutaj nie stać. – Nie wiem skąd bierze się przekonanie, że można zaoszczędzić na dzieciach, przecież niedawno wprowadziliśmy Gminny Program Ochrony Rodzin, a tutaj mamy sytuację kiedy najmłodsi nie mają żadnej opieki – zaznacza Edyta Danielczyk, radna Tychów, Tychy Naszą Małą Ojczyzną.

reklama

 

Najmłodsi mieszkańcy pomoc mają jednak znaleźć w specjalistycznej poradni. Ta za około dwa miesiące powstanie w Szpitalu Miejskim. Na razie nie wiadomo w jakich godzinach będzie otwarta. Wiadomo, że każda wizyta będzie kosztować tu od 100 do 200 złotych. – Poradnia ułatwi życie chorych o tyle, że będzie można kontrolować leczenie pacjentów czy ewentualnie wykonywać drobne, planowe zabiegi. Natomiast wszystkie rzeczy, które dzieją się w trybie nagłym dalej będą realizowane w Ligocie – tłumaczy dr n. med. Marek Krawczyk, dyrektor Szpitala Miejskiego w Tychach. By oddział mógł powstać w Tychach, NFZ musi najpierw ogłosić konkursu. Szpital musi też spełnić określone warunki. – Mają odpowiedni sprzęt, odpowiednio wykwalifikowany personel, odpowiednie miejsce i wtedy w ramach procedury konkursowej następuje wybór odpowiednich świadczeniodawców – informuje Małgorzata Doros, rzecznik prasowy NFZ w Katowicach.

 

Na razie nic nie wskazuje na to, by pomoc dotarła do nich szybko. Tyszanie nie mają jednak zamiaru się poddać. Zapowiadają, że podpisy zbierać będą do upadłego. <.>

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button